Recenzja: Tales of the Arabian Nights
Tales of Arabian Nights to gra dość wyjątkowa. Ta wyjątkowość może być jej dużym atutem, lub ogromną wadą – sam będziesz to musiał odkryć dla siebie.
Być może pamiętasz popularne w latach 90-tych ubiegłego wieku gry paragrafowe. „Dreszcz”, „Wehikuł Czasu”, itp. Podejmowałeś decyzję z kilku możliwych opcji, do każdej przypisany był paragraf w instrukcji, który dawał Ci zwykle kolejne opcje. I tak do zwycięskiego ukończenia historii, albo do zgonu. (Niektóre gry zawierały też prostą walkę na zasadzie „rzuć kostką za siebie i za przeciwnika, dodając stosowne bonusy. Jeśli porzegrasz za wiele razy, umierasz i musisz zacząć od początku.”)
Tales jest czymś w podobnym klimacie.
Gracze wcielają się w jednego z bohaterów arabskich legend i baśni. Szeherezada, Sindbad, Alladyn, itp. Każdy gracz wybiera na początek postać oraz dwie spośród kilkunastu dostępnych umiejętności. Większość z nich daje bonusy w ściśle określonych sytuacjach, wyjątkiem jest żeglarstwo, które dodatkowo umożliwia szybsze pływanie. Trzeba przy tym powiedzieć, że jedna umiejętność, Magia, wydaje się być nieproporcjonalnie potężna. Oprócz tego dzieli potajemnie 20 punktów na „historię” i „przeznaczenie” – ten gracz, który pierwszy „dobije” do swoich założonych wyników i wróci do Bagdadu, wygrywa grę.
W swojej turze gracz porusza się o określoną ilość pól, zależną zwykle od jego majątku (bogaci szybko podróżują drogą morską, ale wolno lądową). Następnie dobiera kartę z talii przypisanej polu, na którym się znalazł. Na karcie jest kilka numerów paragrafów, uzależnionych zwykle od tego ile trwa rozgrywka, względnie numer tabeli na której trzeba losować. Tabela to np. „Żebrak”, a wylosowaną cechą może być „Zły” „Okrutny” czy „Uprzejmy”. Gracz wybiera następnie reakcję dopuszczalną na daną tabelę („Pomóż”, „Śledź”, „Zniewól”, itp.), rzuca kostką losu (potencjalnie przesuwającą wynik o +/-1) i wynika z tego paragraf, który drugi gracz ma odczytać. Np. „Śledziłeś <tu wstaw nazwę>, ale Cię zgubił… Gdy wróciłeś do swoich rzeczy, okazało się, że zostałeś okradziony. Zmniejsz majątek o 1, dodaj dwa punkty do historii”. Wynik wydarzenia może zmienić posiadana umiejętność – np. gdybyś miał „Skradanie” w powyższej historii okrutny żebrak doprowadziłby Cię do tajnego skarbca, z którego móglbyś coś ukraść. Takie wydarzenia mogą Ci dodać przeznaczenie, historie, majątek, nowe umiejętności albo rozwinąć obecne na poziom mistrzowski (co nieco niweluje kwestie kości losu). Możesz też otrzymać jakiś status, zwykle negatywny (np. blokujący umiejętności, czy pozwalający innym graczom kierować ruchem Twojej postaci).
Część graczy na tym etapie myśli sobie „zaraz, przecież tych paragrafów musi być w takiej sytuacji masa. Ano jest. Ponad 2000, w wielkiej cegle. Z tego względu Tales jest dla mnie, realistycznie, grą na dwóch graczy (lub solo). W takim układzie jeden gracz akurat przeżywa przygody, drugi obsługuje wszystkie tabelki, czyta historie, itp.
Oczywiście, ten system paragrafów nie zawsze działa idealnie. Mojej Szeherezadzie zdarzyło się zostać pojmaną przez syrenów na środku pustyni (i uciec przed nimi skacząc za burtę, kiedy to fale wywiały mnie aż pod wyspy brytyjskie!). Mimo wszystko zwykle się sprawdza. Większość historii jest może nie super barwnych, ale sympatycznych, a zdarzają się też pamiętne wyjątki. Moja Szeherezada wyszła za mąż za człowieka w kraju, w którym małżonka chowają żywcem razem ze zmarłym partnerem. Że mężulkowi się szybko zmarło, a Szeherezada uszanowała zwyczaje kraju i nie próbowała uciekać, wrzucono ją do wielkiej jamy z odrobiną żywności. Tam przeżyła żywiąc się trupami i napadając kolejnych wdowców i wdowy, tłukąc ich na śmierć piszczelem małżonka, aż w końcu odkryła tajne wyjście. To doprowadziło ją do kamieniołomów pełnych wielkich diamentów, z których uciekła w szponach gigantycznego orła.
W takich momentach gra błyszczy – trzeba jednak powiedzieć, że obydwa z nich to dość rzadkie nielosowe wydarzenia, przypisane określonym kartom lub lokacjom. Realistycznie gracz doświadczy 2-3 takich historii na grę.
Wykonanie Tales jest porządne, choć nie powalające. Masa kart, kartonowe figurki, nieco zlewające się żetony umiejętności. Jest ok, choć może nieco brakuje w tym bajkowości, zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę. Z drugiej strony, niewiele gier ma takie cegły – podręczniki.
Mam trochę kłopotu z oceną Tales. Gdy graliśmy pierwszy raz, w cztery osoby, po 40 minutach trzy – w tym ja – domagały się zmiany gry. Z drugiej strony rozgrywka dwuosobowa była całkiem przyjemnym doświadczeniem, czymś co móglbym raz na kilka miesięcy spokojnie powtórzyć. Z trzeciej – nie wyobrażam sobie grać w Tales np. co dwa tygodnie. Koniec końców, dam tej grze 3, ale z dużym zastrzeżeniem – bo dla niektórych graczy będzie to ewidentna 5. Jeśli wolisz storytelling niż euro, jeśli zależy Ci na doświadczeniu bardziej niż na grze – to Tales of the Arabian Nights zdecydowanie Ci podejdzie. Fani euro dostaną natomiast niestrawności.
Ostateczna ocena: 3/5
Ilość graczy: 1-6
Przeciętny czas rozgrywki: Ok. 120 min (2 osoby)
Cena: Ok. 240 zł.