Uwaga – ten wpis zawierał będzie spojlery i to w ilości bardzo dużej! Jeśli zamierzasz grać w Pandemic Legacy, nie czytaj dalej!
Jeśli nie zamierzasz, to pierwszą część cyklu masz TUTAJ, drugą TUTAJ, a trzecią TUTAJ.
Październik
Październik to kolejne poszukiwania, tym razem „pacjenta zero” – trzeba więc go było szukać w mieście zero, Essen. Oprócz tego nie mieliśmy już postaci odpowiedzialnej za bezkartową budowę (okazała się zdrajcą), ani zadania budowania baz wojskowych. Przeciwnie, teraz te bazy mamy burzyć (zadanie wymaga zburzenia dwóch). Do tego gra startuje z nową bazą, w pierwszym „wolnym” mieście zainfekowanym (u nas był to Petersburg).
Pacjenta zero znaleźliśmy dość szybko, jednak w tzw. międzyczasie zaczęło się robić naprawdę niewesoło. Liczne wybuchy epidemii na całym globie, rozprzestrzenienie się CoDA na Moskwę… Generalnie jest źle. Zbuntowane (nie da się tam latać kartami ani budować stacji badawczych, 2-3 epidemie) są już m.in. Essen, Petersburg, Pekin, Osaka, większość Afryki, oraz Lima i Los Angeles. Niestabilną (1 epidemia, robi się powoli groźnie) mamy resztę Afryki (poza naszą bazą w Kairze), całe Indie i Arabię, Meksyk, Moskwę, Sao Paulo i Santiago. Co najgorsze, jedna wyjątkowo pechowa epidemia zabiła moją specjalistkę od kwarantanny, która to postać naprawdę dużo nam ułatwiała w poprzednich rozgrywkach. Resztę gry dograłem „mieszkańcem”, szeregowym obywatelem pozbawionym zdolności specjalnych (no, poza jedną – nie otrzymuje blizn, więc w swojej turze zwykle szedłem, coś leczyłem lub zakładałem kwarantannę, a potem wykonywałem akcję poświęcenia, która sprawiała, że nie musiałem w tej turze dobierać nowych kart infekcji).
Na z trudem wywalczony koniec gry udało nam się przeżyć, ale było już naprawdę ciężko. Myślę, że tych kilka ostatnich rozgrywek mocno rozbiła kwestia poszukiwań osób – trzeba je było zawsze robić szybko, ale to sprawiało, że pozwalaliśmy chorobom rozpanoszyć się do poziomu który trudno było później opanować.
Na koniec gry naukowiec – postać mająca 5 ruchów – dostała dwa bonusy. Może wykonywać akcję poświęcenia także poza swoją turą i ma dodatkowe miejsce na bliznę. Potencjalnie bardzo cenne rozwiązanie. Nasz bonus na kolejną rozgrywkę to pomoc w poszukiwaniach (mam nadzieję, że już ich nie będzie, mamy w teorii wszystkie elementy składowe szczepionki na CoDA) albo możliwość założenia trzech blokad dróg (gdy nie mamy specjalistki od kwarantanny, to nawet mogą się przydać).
2-4 gry do końca, prawdopodobnie 2. Zobaczymy jak wyjdzie :)
Listopad po raz pierwszy
Tak tak, nagłówek dobrze zapowiada, że po raz pierwszy, w trakcie 11 partii, ponieśliśmy porażkę. By być fair, mieliśmy wyjątkowo pechowe rozdanie kart, które wymuszało od nas nieustanne nakładanie kwarantann na cztery upiorne miasta – Chicago, Atlantę, Paryż i Mediolan. Przy braku specjalisty od kwarantanny było to praktycznie nie do opanowania i w pewnym momencie po prostu musiało wybuchnąć. Na koniec gry zaliczyliśmy więc dwie epidemie w Lagosie, po jednej w Tokyo i Seulu, Chicago, Atlancie, Paryżu i Mediolanie. Wystarczyło, by nas pogrążyć, dosłownie na dwa ruchy od wygranej (wynalezienia ostatniego potrzebnego leku).
Bywa. W końcu będziemy mieli okazję zagrać z kartami dofinansowania :D
W tym scenariuszu mieliśmy nowe cele i opcje. Wynaleźliśmy w końcu szczepionkę na CoDA. Produkuje się ją w fabrykach szczepionek (oddzielne budynki) – co ruch dochodzi po jednej pigule na fabrykę. Gracz może jednym ruchem zebrać dowolną ilość piguł. Jednym ruchem (+1 za każdą bazę wojskową w regionie) może też wykorzystać pigułę by ubić upiornego lub, gdy upiornych nie ma na polu, zaszczepić je, czyniąc je trwale odpornym na CoDA (do końca wszystkich gier – naklejamy nową naklejkę, odporną nawet na fazę rozstawienia). W trakcie gry zniszczyliśmy bazę wojskową w Essen oraz nowopowstałą bazę w Atlancie, zaszczepiliśmy Essen i Montreal, oraz – w ramach premii na koniec gry – zbudowaliśmy trwałe fabryki w Paryżu i Montrealu. W kolejnej grze skupimy się pewnie na masowych szczepieniach – im więcej zaszczepimy, tym mniej groźne będzie CoDA.
Listopad po raz drugi
Druga rozgrywka listopadowa była nieporównywalnie łatwiejsza. Na wszelki wypadek zabezpieczyliśmy blokadami dróg wyjścia z upiornych miast do niezarażonych, tak by nie utrudniać sobie zabawy. Pojawiła się nowa baza wojskowa w Madrycie, ale szybko zeszła, a fabryki leków szczepionek pracujące pełną parą pozwoliły nam szybko zaszczepić dużą część Europy i USA (m.in. Paryż, Istambuł, Algier, Nowy York czy Atlantę). Zaliczyliśmy kila epidemii w Ameryce Południowej, ale prawda była taka, że niespecjalnie się nimi przejmowaliśmy – szliśmy na tempo. Wszystko po to by tego samego wieczoru zacząć ostateczną rozgrywkę…
A, na bonusy kupiliśmy drobne usprawnienia dla postaci w stylu dodatkowej karty na rękę-niewiele już było ciekawych alternatyw, prawdę mówiąc.
Grudzień
W grudniu dostaliśmy nowe cele: zaszczepienie wszystkich upiornych miast oraz znalezienie ukrytego w Atlancie magazynu Zodiaku – tajnej organizacji odpowiedzialnej za mutacje CoDA i całe zamieszanie. Tajest, nowa akcja poszukiwania, tym razem polegająca na wydawaniu kart w określonych kolorach z dłoni.
Mówiłem już, że mechanika poszukiwań jest strasznie irytująca? A gra zmusza nas do tego (optymistycznie, jak nam się uda!) co najmniej 5 razy na 12 rozgrywek? No właśnie. Jako plan na zakończenie, było to naprawdę mało fajne.
Nie pomógł nam przy tym również fakt masowych epidemii w Azji, które trudno było nam okiełznać, w tym paskudnego potrójnego wybuchu, po którym Osaka trafiła na 5 poziom chaosu. Uczyniło to a Azji małe piekło, którego nadzór dodatkowo utrudnił całą zabawę.
Tym niemniej, rzutem na taśmę udało nam się odnaleźć magazyn, wysadzając go radośnie w powietrze i zażegnując tym samym zagrożenie. Europa i USA skończyły zabawę w zasadzie bez szwanku, nieco oberwały Afryka, Azja Północna i Ameryka Południowa. The end :)
Wygraliśmy, przeczytaliśmy ostatnią tajną kartę w talii (jak na zdjeciu, ultraspoiler: „I po długim czasie… jest już po wszystkim.” No powalające zakończenie!), podliczyliśmy punkty (mieliśmy bodajże 860, czyli weszliśmy na najwyższy możliwy przedział wyników), Tomek puścił „We are the champions” i planujemy grilla z Legacy na podpałkę ;)
Ostateczne wrażenia
13 partii w jedną grę… w którą w zasadzie nie sposób już grać, czy to wg. normalnych zasad czy w jakikolwiek inny sposób. Tzn. na upartego się da, ale będzie to delikatnie mówiąc mało wygodne. Jeśli chcielibyśmy grać od nowa, trzeba by raczej kupić nowy zestaw.
Z jednej strony – doceniam fakt, że Pandemic Legacy faktycznie zmusiło nas do tych 13 regularnych rozgrywek. To było faktycznie fajne. Z drugiej, czy mogę tą grę polecić? Czy mechanika Legacy jest faktycznie aż tak wzbogacająca?
Na pewno nie pomogła grze sztampowa fabuła (zombie, wooow, stary, ale głębokie!) oraz wkurzający mechanizm wyszukiwania. Pomogło podbicie stawek – teraz dopuszczenie do epidemii to nie tylko epidemia, ale też utrudnienie gry w kolejnych partiach. Zwłaszcza na początku rozgrywki – później im bliżej do końca, tym presja się zmniejszała.
Jeśli lubisz klasyczną Pandemię, Legacy może być ciekawym wzbogaceniem. Jeśli klasycznej Pandemii nie lubisz lub jest Ci obojętna… Moim zdaniem, nie warto inwestować. Moje własne wrażenia: nie żałuję, że grałem, ale nigdy nie była to tego wieczoru gra, której wyczekiwałem i o której myślałem.
Ostateczna ocena: 3/5 – +/- 1 w zależności od Twoich uczuć do oryginalnej Pandemii