Uwaga – ten wpis zawierał będzie spojlery i to w ilości bardzo dużej! Jeśli zamierzasz grać w Pandemic Legacy, nie czytaj dalej!
Jeśli nie zamierzasz, to pierwszą część cyklu masz TUTAJ.
Kwiecień
Kwiecień rozpoczęliśmy z zadaniem zrealizowania dwóch z trzech odsłoniętych celów („wylecz trzy choroby”, „zlikwiduj jedną chorobę”, „postaw po jednej bazie wojskowej na każdym z sześciu rejonów) oraz groźnie brzmiącą zapowiedzią odsłonięcia nowej karty specjalnej tuż po rozstrzygnięciu drugiej karty epidemii (albo porażce lub sukcesie pierwszej misji). Jako bonus z poprzedniego sukcesu mieliśmy też jedną ekstra bazę wojskową.
Choć czarną chorobę powinno nam być łatwo wyleczyć, jak na złość nie wpadały nam czarne karty. Za to stosunkowo szybko pojawiła się druga epidemia…
Po której nowa karta Legacy kazała nam odkryć coś koło dziesięciu nowych zasad. CoDA zmutowała się dalej w, de facto, zombie-wirus. Przewidywalne, ale co tam – klimatyczne! Chorzy – „upiorni” ze względu na przeźroczystą skórę – wpadali okazyjnie w szał, więc start z miasta w którym są upiorni oznacza automatyczną bliznę… A trzecia blizna to automatyczny, trwały zgon postaci. Auu…
Od tego momentu wyciągając niebieską kartę nie kładziemy już niebieskich kostek, tylko małe przeźroczysto-zielone figurki chorych. Pierwsze miasto z taką figurką staje się miastem zero, a każde miasto na które rozprzestrzenią się upiorni dostaje nową, zieloną naklejkę (także jeśli wcześniej było np. żółte czy czarne!) i na przyszłość dokłada upiornych. Tym samym gra zaczyna coraz bardziej skupiać się na kwarantannie i dość groźnej grze w kotka i myszkę.
O czym mieliśmy okazję przekonać się już w kolejnym ruchu, bo następny gracz znów wyciągnął epidemię – tym razem w Essen, które stało się miastem zero. No tak, ludzie zarazili się zombizmem na targach gier… Gdy do tego po chwili Essen zaliczyło dodatkową kostkę, zaraza się rozlała, a miasto skoczyło do poziomu 2, miasta zbuntowanego. Nie da się tam już latać…
Poprzednia epidemia była w Santiago, tu również doszła nowa kostka, Santiago skoczyło więc do pierwszego poziomu zagrożenia…
Na szczęście kolejna runda przeszła bez nowej epidemii i rzutem na taśmę udało nam się zrealizować dwa z trzech celów i wygrać grę. Było jednak naprawdę groźnie i emocjonująco. Pandemic Legacy robi się coraz bardziej intensywna – co jest wielką zaletą tej gry.
Maj
Maj zaczął się od radosnej wiadomości – CoDA znów się zmutowało i teraz nowy zombiak pojawiał się na planszy również wtedy ilekroć wyciągnęliśmy niebieską kartę. Jedyny plus tego był taki, że te nowe zombie nie zdejmowały kwarantanny i nie mogły wywołać epidemii- ale mogły się do niej przyczynić. Dostaliśmy też nową możliwość – tworzenia blokad drogowych, które utrudniają wejście na dany teren, ale też blokują rozprzestrzenianie się choroby przy epidemii – ale i tak było trudno. A, pojawiła się również nowa postać, porucznik, który ma prawo po prostu zastrzelić jednego upiornego w mieście sąsiadującym z bazą wojskową.
Majowa rozgrywka… Była bardzo, bardzo trudna. Zaliczyliśmy chyba z pięć wybuchów epidemii – Osaka skoczyła od razu do 2 poziomu paniki, jedynkę zaliczyły też m.in. Los Angeles i Riad. Konieczności zrealizowania trzech celów z czterech, było naprawdę trudno. W grze brała udział nowa postać, Specjalistka od Kwarantanny, powrócił też Logistyk, klasyczny już Badacz oraz oczywiście nasz kombajn antychorobowy w postaci sanitariusza – ten facet wręcz zionie antywirusami, wobec czego potrafi leczyć całe miasta na odległość!
Problemem okazało się zadanie, na którym się skupiliśmy. O ile wynalezienie leku i zlikwidowanie czerwonej choroby wyszło nam w miarę dobrze (no, pomijając te dwie epidemie w Osace…), podobnie jak wynalezienie leków na trzy choroby, to problem pojawił się z trzecim wybranym przez nas zadaniem, czyli siedmioma kwarantannami równocześnie na polach z CoDA… Było to jak próba wybicia hydry, w jednym ruchu mogliśmy dodać dwie, maksymalnie trzy kwarantanny, a tyle samo potrafiło zejść na koniec tury… Było trudno. Specjalistka od Kwarantanny skończyła z blizną (zakaz wchodzenia do miast o 5 poziomie paniki) gdyż startowała na polu z Upiornymi/Zombiakami, ale inaczej po prostu się nie dało – gdyby i w jej turze nie wyszło, pewnie wszyscy skończylibyśmy z bliznami na koniec rozgrywki.
Było trudno i emocjonująco. Brak możliwości leczenia CoDA oraz nieformalny zakaz zostawania na polach z upiornymi (bo oznacza to bliznę, a 3 blizny to trwały zgon postaci) naprawdę dawał nam się tu we znaki. Nieoceniony w tej sytuacji okazał się być logistyk, który pozwalał na ratowanie takich postaci w ostatniej chwili.
W nagrodę na zakończenie gry czerwona choroba stała się deczko łatwiejsza do wyleczenia (nie potrzeba stacji badawczej), a nasz logistyk dostał zdolność Pilot, czyniącą go jeszcze bardziej użytecznym (może teleportować siebie i innych graczy do różnych miast bez zużywania kart, choć potrzebuje mieć na ręku odpowiednie karty).
Dostaliśmy również zawartość specjalnego pudełka (normalnie otwieranego gdy 4x pod rząd przegramy) – trzy specjalne jednorazowe karty, pozwalające na odrzucenie karty epidemii w zamian za zwiększenie poziomu paniki w jednym mieście. Karty dosłownie jednorazowe – po użyciu należy je podrzeć…
Czerwiec
Czerwiec zaczął się od wprowadzenia nowej postaci, żołnierza. Jego główną zdolnością jest to, że nie dostaje blizn za start w mieście z upiornymi, może więc być użytecznym narzędziem do zakładania kwarantanny dla takich terytoriów. Dostaliśmy również ekwipunek – dodatkowe nalepki na karty, które możemy dodać (za jedną akcję) jeśli akurat jesteśmy w mieście z bazą wojskową lub stacją badawczą. Większość z nich na razie wydawała się dość mało przydatna, ale jedna czy dwie miały spory potencjał.
Naszym zespołem w tej rozgrywce byli logistyk, sanitariusz, badacz i inżynier. Ponownie, było trudno, nieustannie na krawędzi porażki. Zwłaszcza gdy „wybuchł” Sankt Petersburg, mimo pozostawionych blokad na drodze zarażając nam Stambuł, który od teraz będzie miastem upiornych. Choroby w innych miejscach świata też nie dawały za wygraną, więc na koniec dnia ledwo trzymaliśmy się na nogach… Było tak źle, że musieliśmy podrzeć jedną ze specjalnych kart zdobytych w ostatnich rozgrywkach – groźba epidemii upiornych rozlewającej się po Europie była za duża… Ale, na koniec dnia… udało nam się. Wyleczyliśmy trzy choroby, zlikwidowaliśmy czerwoną i zbudowaliśmy bazę wojskową w każdym z 6 regionów.
W nagrodę ułatwiliśmy sobie wyleczenie czerwonej choroby. Podobnie jak czarna:
- można ją wyleczyć bez wydawania akcji (nawet po dobraniu kart na następną turę!)
- można ją wyleczyć nie będąc w miejscu ze stacją badawczą
- można ją wyleczyć za jedną kartę mniej (standardowo cztery, naukowiec nawet 3!)
W teorii powinno to uczynić kolejną partię dużo łatwiejszą. Tyle teoria, praktyka, jak to zwykle bywa, okaże się pewnie duuużo gorsza.
Wrażenia do tej pory
Robi się zdecydowanie coraz ciekawie, napięcie raz za razem sięga zenitu, a między partiami faktycznie myślimy o kolejnych rozgrywkach – to wszystko duże plusy Pandemii Legacy. Upiorni/Zombiaki są może nieco stereotypowi, ale bez przesady, nie każda nowość musi być przełomem.