Nightfall to dynamiczna gra karciana oparta na mechanice deck building.
Świat ludzi się skończył. Zapadła wieczna noc, a jak wszyscy wiedzą, kiedy idzie noc, budzą się upiory. Oraz wilkołaki. Wampiry też nie dają o sobie zapomnieć. Wszystkie te przyjemniaczki zwarły się w dzikim boju o szwedzki stół… znaczy się, mizerne resztki ludzkości.
Ty jednak, drogi graczu, jesteś na nieco wyższym poziomie. Ty jesteś jednym z wielkich, wrednych i prastarych bytów, które manipulują wszystkimi czterema frakcjami ku swojej rozrywce. Wykorzystasz więc przedstawicieli wszystkich grup po to, aby pozbyć się konkurencji ze strony innych, równie starych i wrednych co Ty. Twój cel jest jasny – na koniec dnia być tym, który w tej walce najmniej oberwał (co mechanicznie przekłada się na najmniejszą ilość kart ran w talii).
Tura każdego gracza w Nightfall dzieli się na trzy etapy, każdy niby znajomy, ale o specyficznej mechanice różnicującej Nightfall od innych gier.
W pierwszej fazie (walki), wszyscy Twoi słudzy („sługusi”- nie pasuje mi to tłumaczenie), którzy są jeszcze przy życiu mogą zaatakować innych, wybranych przez Ciebie graczy. Atakowany gracz może zablokować atak swoimi sługami, do maksymalnej wartości ich wytrzymałości, ale zabite sługi wracają do jego talii i nie mogą być użyte do ataku. Niezablokowane rany skutkują dobraniem kart ran przez gracza do talii. Co istotne, po ataku Twoje sługi również wracają do talii, nie pozostają w grze. To oznacza, że szybko musisz odbudować siły, bo za chwile to Ty będziesz atakowany.
Siły regenerujesz w drugiej fazie (łańcucha). Zagrywasz tam jedną ze swoich kart z ręki, po czym możesz dodać kolejne – ale tylko takie, które pasują do łańcucha. Czym jest ten łańcuch? Otóż każda karta ma w lewym górnym rogu duży księżyc w jednym z sześciu kolorów oraz jeden lub dwa małe. Do łańcucha można dołożyć tylko kartę, której duży księżyc pasuje do któregoś z małych na poprzedniej karcie. Żeby było jeszcze ciekawiej, wiele kart ma tzw. dopalacz – jeśli zostaną dołożone PO karcie o określonym kolorze, dodatkowo rozpatruje się jakąś ich specjalną funkcjonalność.
A, czy wspomniałem o tym, że gdy skończysz wykładać swój łańcuch, inni gracze mogą go, po kolei rozbudowywać swoimi kartami? Łańcuch rozpatruje się następnie w kolejności od najnowszych kart do najstarszych, więc ich oddziały i specjalne zagrania nie dość, że wejdą do gry w Twojej turze (a więc bliżej chwili własnego ataku), ale jeszcze mogą Ci zaszkodzić gdy wciąż jesteś bezbronny. Oczywiście możesz się im odwdzięczyć pięknym za nadobne w ich turze.
Jeśli będziesz gotowy na to poświecić karty. Bo widzisz, teraz faza trzecia (rekrutacji). W tej fazie dostajesz standardowo dwa punkty władzy, plus ewentualne bonusy z łańcucha, a wszelkie dodatkowe dostajesz odrzucając karty z dłoni. Te same karty, które mogłeś wcześniej wystawić w swoim lub ich łańcuchu.
Na koniec swojej tury dobierasz karty do pięciu, możesz też ewentualnie jednorazowo wymienić każdą dobraną kartę ran na dwie dodatkowe karty z talii. Budżet masz więc bardzo ograniczony i musisz się dobrze zastanowić. Co jest dla Ciebie ważniejsze, zakup nowych kart, czy uruchomienie istniejących oddziałów?
Nie jest to łatwe pytanie, tym bardziej, że Nightfall jest grą bardzo, bardzo brutalną jak na deckbuilding i rozgrywka dwuosobowa może się zakończyć w ciągu dosłownie kilku tur. Gra się do wyczerpania talii ran – po 10 na każdego gracza – a niezablokowany atak 2-3 postaci może w ciągu jednej tury zadać nawet 10-15 ran! (Co istotne, jeśli finalny atak wyczerpie karty ran, dobieramy z pudełka dodatkowe, by odwzorować pełen zakres ataku, możliwy jest więc np. wynik 19-13 w grze dwuosobowej. To ważny mechanizm balansujący rozgrywkę.)
Gra na większą ilość graczy jest jeszcze bardziej strategiczna – wygrywa „najmniej obity”, trzeba więc uważnie dzielić swoje ataki, uderzać gdy ktoś jest słaby, ale dbać by nie poranić kogoś za bardzo i nie wyczerpać przedwcześnie talii ran, bo sami też kilka już zerwaliśmy. Zdecydowany plus i powód, dla którego przez długi czas była to moja ukochana planszówka na tablecie.
Graficznie jest ok, karty są mocno klimatyczne i dość mroczne, choć nie każdemu ten klimat będzie pasował. Ogromny plus za pudełko, świetnie przygotowane, niewielkie, wypakowane do cna, zaprojektowane by minimalizować zajmowaną powierzchnię, a przy tym znacząco ułatwiać rozgrywkę. Specjalne, większe przedziałki pozwalają łatwo posegregować karty i wyłożenie nowej gry zajmuje dosłownie chwile. Naprawdę wielki plus. Pewnym minusem jest przy tym ogólna jakość kart, które są bardzo, bardzo słabe i zdecydowanie domagają się folii. Ale za tą cenę nie ma co narzekać.
Poważniejszą wadą jest to, że polski wydawca chyba dał sobie spokój z tytułem i raczej nie ma co liczyć na adaptacje dodatków. A szkoda, bo te wprowadzają naprawdę wiele fajnych kart i pomysłów, solidnie wzbogacając świat rozgrywki.
Jak by nie było, Nightfall to chyba mój numer jeden wsród deckbuilderów, a do tego dostępny za grosze. Zdecydowanie polecam i życzę miłej jatki. A jak już się wykrwawicie, to ja i moje sługi przyjdziemy na gotowe :P
Moja ocena: 5/5
Gry o takim klimacie, jaki prezentuje Nightfall, mają u mnie na starcie trudniej. Nie lubię bowiem upiorów, potworów, wilkołaków, czarów, itp., w dodatku okraszonych grafikami, które niby mają być klimatyczne, ale dla mnie są po prostu zabawą dla gimnazjalistów, w którą nie jestem w stanie się wczuć.
Ponadto Nightfall ma trochę przekombinowane zasady i potrzeba trochę pograć, żeby je ogarnąć. Dokładniej chodzi o to kiedy dana karta wchodzi do gry. Na początku stale mi się to myliło i od razu chciałam realizować daną kartę, po czym okazywało się, że nie mogę, bo dopiero jest w łańcuchu, a zrealizować ją będzie można za chwilę. A przy tym jeżeli kartę fizycznie kładzie się w nieokreślonym miejscu swojego kawałka stołu – to już zupełna masakra. Dlatego musiałam sobie jasno zaplanować gdzie kładę karty z łańcucha, a gdzie karty do rozgrywania.
Nightfall ma jednak również zalety, i to całkiem ich sporo.
Przede wszystkim – mechanika deck building, jedna z moich ulubionych mechanik, która pozwala krok po kroku umacniać swoją talię, zawiera pewien element losowości, dokładnie taki, jakiego potrzebuję w grze, a jednocześnie daje możliwość strategii.
Poza tym świetny element mechaniki, czyli tworzenie łańcuchów z kart, za pomocą kolorystycznie oznaczonych kółeczek. Bardzo to uatrakcyjnia grę, ułatwia tworzenie fajnych combosów, pomaga w podjęciu decyzji o wyłożeniu takich, a nie innych kart.
Dodatkowo gra nie trwa długo, a nawet grając we dwie osoby miałam wrażenie, że kończy się zbyt szybko. Jeszcze dobrze nie zdążę dowalić przeciwnikowi łańcuchem, który mam zaplanowany na ręce, a tu już koniec gry. Jednak szybka rozgrywka to dla mnie zawsze zaleta.
W każdej rozgrywce możemy mieć troszkę inne karty, większość z nich jest atrakcyjna, dobrze wyważona. Karty są jasno opisane i dobrze oznaczone.
Grę się bardzo szybko rozkłada, dzięki pomysłowemu pudełku, które ułatwia sortowanie kart.
Nightfall spodoba się bardziej miłośnikom mrocznych klimatów, a takie osoby jak ja może trochę poprychają sarkastycznie nad długowłosymi mocarnymi istotami i walecznymi bestiami, ale docenią ciekawą mechanikę, dynamikę i tempo rozgrywki.
Moja ocena: 4/5
Ostateczna ocena: 4,5/5
Ilość graczy: 2-5
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 30-60 minut, w zależności od liczby graczy
Cena: ok. 60 zł