Są gry, które pojawiają się na rynku, nie robią specjalnego wrażenia i znikają. Nie dlatego, że jest z nimi coś szczególnie złego, ale po prostu dlatego, że nie ma w sobie absolutnie niczego, co sprawiłoby, że zapadnie w pamięć. Tak było i z polską grą „Troja”.

Jak nazwa wskazuje, dotyczy ona legendarnej wojny trojańskiej. Każdy z graczy zostaje bohaterem walczącym o zdobycie wiecznej chwały (i skazanie rywali na niepamięć). W swojej turze zagrywamy karty wzmacniające swoją postać (sprzęt, oddziały, itp.) oraz wystawiamy do walki przeciwników, do walki z nami samymi lub z którymś w rywali, w zależności od tego, co nam się bardziej opłaca.

Choć gra zawiera kilka ciekawych rozwiązań – np. punkty zwycięstwa (chwały) są jednocześnie walutą, za którą kupujemy wzmocnienia dla naszego bohatera, co wymaga odpowiedniego równoważenia chęci przypakowania postaci i dążenia do sukcesu. Jest też całkiem klimatyczne – w końcu bohater który gołymi rękoma pokonuje bestie zdobędzie większą chwałę niż ten, który zatłucze ją przy pomocy armii przybocznych, w najlepszej zbroi i z arsenałem magicznych broni.Tyle tylko…

Tyle tylko, że to po prostu nie wystarcza. W grze z jakiegoś powodu zupełnie brakuje dynamiki i napięcia. Grać się gra, ale nie daje to specjalnej radości czy zaangażowania. Nie dziwi więc, że gra nie osiągnęła nigdy większego sukcesu.

Graficznie – cóż, jest klimatycznie, ale brzydko. Rozumiem wybór stylistyki graficznej, ale po prostu mi on nie pasuje.

Moja ocena:  2/5 – po prostu czegoś zabrakło

Gdybym miała opisać Troję, to nawet ciężko byłoby mi sobie przypomnieć o co chodzi w tej grze. Gra jest nijaka. Mechanika całkiem popularna – wzmacnianie postaci, walka, punkty. A jednocześnie, o ile można za pomocą takich elementów stworzyć przyjemną rozgrywkę, w Troi się to nie dzieje. Rozgrywka jest bezpłciowa, nieangażująca, nudna.

Są gry, przy których w trakcie rozgrywki czekam końca. Nie dążę wcale do zwycięstwa – po prostu czekam, aż to się skończy i tępo robię jakiekolwiek ruchy, by tylko dobrnąć do zakończenia. Troja należy właśnie do takich gier. Nie jest to oczywiście najgorsza ze znanych mi gier, ale jest jedną ze słabszych.

Czasami gra nie jest może wybitna, ale ma w sobie coś, co powoduje, że czasami się po nią sięga. Może to być szybkość rozgrywki, łatwość wyjaśnienia zasad, miłe dla oka grafiki, sprzyjające okoliczności typu przebywanie w kawiarni, jakiś ciekawy element mechaniki, itp. W Troi nie ma nic, co by powodowało, że chce się zagrać jeszcze raz.

Zaletą gry jest małe pudełko, więc jeżeli znajdzie się jakiś fan – będzie mu łatwo zabierać ją ze sobą na wakacje.

Moja ocena: 2/5

Ostateczna ocena: 2/5

Ilość graczy: 2 – 4

Przeciętny czas rozgrywki: ok. 20-40 min.

Cena: Gra dostępna tylko na aukcjach.

Recenzja: Turniej Złotorożca
Recenzja: Carcassonne