To, co najbardziej mnie drażni w tej grze, to fatalny tytuł. „Gra w Życie” – naprawdę nie było innych pomysłów? Kojarzy się albo z uprawą zboża (żyta), albo ze steranym losem staruszkiem, który na łożu śmierci podsumowuje swój żywot. W oryginale tytuł brzmi „The game of life” – rozumiem dosłowny przekład, ale mimo to zupełnie nie jestem do niego przekonana…
„Gra w życie” to familijna gra (z elementami ekonomicznymi), która ma szansę spodobać się raczej młodszym graczom – w wieku 8-9 lat. Zasady są proste, gra się podobnie jak w Monopol, choć jest od Monopolu prostsza. Jednak brakuje w niej emocji, ryzyka, wyraźnych konsekwencji podejmowanych decyzji.
Gracze kręcą tarczą, przypominającą koło fortuny, i zgodnie z wynikiem przesuwają swój pionek w odpowiednie miejsce. Tam spotykają ich różne wydarzenia, z których większość z nich jest pozytywna. Wybiera się edukację, zawód, rodzaj mieszkania, zakłada się rodzinę, itp., zbierając żetony życia. Nie ma możliwości zupełnie przegrać. Z jednej strony to dobrze, bo jeżeli grające dziecko jest strasznie wrażliwe, to tutaj nie będzie problemu, ale z drugiej strony – czy naprawdę przekaz gry, w której nie ma ryzyka i konsekwencji, jest tym, co chcemy przekazywać młodszemu pokoleniu?
Gra jest ładnie wydana, kolorowa, przyjemna dla oka. Jednak rozgrywka trąci nudą. Mówię to z punktu widzenia osoby dorosłej, ale mam nieodparte wrażenie, że młody gracz potwierdziłby moją opinię. Można zagrać raz, czy dwa – potem już nie ma się ochoty.
Moja ocena: 3/5 – może nawet trochę mniej. Nie jest tragicznie, ale też daleko tej grze do wciągającej rozgrywki.
Idea świetna, tylko to wykonanie… Trudno mi zrozumieć, jak gra, w którą autorzy ewidentnie włożyli dużo serca i uwagi, może być tak mało grywalna.
Jak tytuł sugeruje, gra odzwierciedla przebieg całej kariery, od dorosłości, aż po emeryturę. I naprawdę widać, że twórcy chcieli podejść do tematu poważnie, stawiając przed graczem realne i sensowne wybory. Czy idziesz od razu do pracy, czy też zadłużasz się na studia, dzięki czemu wejdziesz na rynek pracy później, ale mogąc wybierać z lepszych posad? Co w toku Twojej kariery? Czy zdecydujesz się w jakimś momencie na zrobienie dodatkowych studiów wieczorowych? Czy w średnim wieku skupisz się na pracy, czy może na szczęściu rodzinym? I co z emeryturą? Naprawdę miłym zaskoczeniem było to, że gra starała się to odzwierciedlić.
Tylko co z tego, skoro podejmowane decyzje i tak nie mają większego wpływu na – w dużej mierze losowy – wynik? Może to i jakoś oddaje życiową rzeczywistość (niektórzy twierdzą, że nieważne co robisz, przypadek i tak odgrywa decydującą rolę w ogólnym sukcesie), ale jakoś tak, hmm… mało to grywalne. Tam, gdzie podziwiam autorów za poważne podejście do tematyki decyzji życiowych, jednocześnie muszę ich zganić, gdyż wychodzi na to, że decyzje, które podejmiesz i tak nie mają większego znaczenia dla końcowego wyniku.
Ewidentnie „Gra w życie” ma być grą edukacyjną. Być może sprawdziłaby się, jako podstawa do rozmowy z nastolatkami o ich przyszłych planach życiowych, tylko… jest na to po prostu za mało angażująca. To samograj – gdyby znaleźć jej komputerową wersję i uruchomić automat podejmujący całkowicie losowe decyzje, miałby podobne szanse na sukces w grze.
Grafika ok, choć dość przesłodzona. Problemem jeststrasznie mało praktyczny sposób losowania, przy użyciu montowanego, plastykowego „koła fortuny”. Kostki naprawdę byłyby tu lepsze.
Podsumowując – miało ogromny potencjał, ale coś ewidentnie nie wyszło. Nie polecam
Moja ocena: 2/5
Ostateczna ocena: 2,5/5
Ilość graczy: 2 – 6
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 30 min.
Cena: ok. 70 zł (można kupić inne wydanie znacznie drożej, ok. 120 zł, ale po co przepłacać)