arturg

„Roll for the Galaxy” to kościana wersja popularnej karcianki Race for the Galaxy. Gracze wcielają się w rasy rozbudowujące swoje kosmiczne cywilizacje. Każdy z graczy startuje z planszą rasy i powiązaną z nią technologią, oraz z jedną z planet startowych. Możemy więc być kosmicznym kościołem startującym na międzygwiezdnym centrum handlowym, albo bojową cywilizacją rozpoczynającą na wyzutej z zasobów ziemi.

Startowe planety wpływają na kości, z jakimi gracze zaczynają. Wykorzystywane są one do wykonywania akcji, ale mogą być obecne w jednym z kilku miejsc. Mogą być na planszetce gracza, na polu „obywatele”. Mogą być w jego kubku na kości. Albo mogą być na planetach oznaczonych kolorem. Na planszetce jest też miejsce na możliwe do wynalezienia technologie, możliwe do kolonizacji planety, oraz znacznik pieniędzy.

W każdej turze gracze potajemnie rzucają kośćmi z kubka, po czym przypisują wyniki do możliwych do wykonania akcji. Każda przypisana kość potencjalnie umożliwi jednokrotne wykonanie danej akcji. Standardowo kość można przypisać tylko do akcji, która na niej wypadła (przy czym nie trzeba jej przypisywać, ani nawet wykorzystywać po przypisaniu). Standardowo, ponieważ są tu pewne wyjątki – specjalne akcje, z których jedną zaczynamy na starcie, a inne możemy sobie potencjalnie dodać w toku gry. Jest również pewien podstawowy wyjątek – jedną dowolną kość można położyć na wybranej akcji, którą na pewno będziemy realizować. Jest to o tyle istotne, że – podobnie jak w Race for the Galaxy – choć w grze możliwych jest pięć różnych akcji, to rozegrane zostaną tylko te, które wybrał jako główne przynajmniej jeden z graczy. A jak wszyscy wybiorą to samo… To zamiast pięciu akcji będzie tylko jedna! (W grze na 2 graczy losuje się jedną dodatkową akcję co turę, rzutem kością). Teraz w zależności od tego ile kości położyliśmy przy danej akcji, tyle razy możemy ją wykonać. Mogliśmy więc zużyć niemal wszystkie swoje kości na akcję, której… nikt akurat nie wybrał. Przestrzeliliśmy!

Możliwe akcje to:

  • odkrywanie nowych światów, czyli wybór między wzięciem 2 kredytów za każdą tak wykorzystaną kość, albo odłożenie X kafelków z nauki i kolonizacji i dociągnięcie X+1 nowych z woreczka, za każdą tak wykorzystaną kość;
  • badania – położenie każdej aktywowanej tu kości na wierzchnim kafelku badań na naszej planszetce; gdy liczba kości zrówna się z wartością kafelka, dodajemy go do naszego imperium i możemy go wykorzystywać, a kości trafiają do wykorzystanych
  • kolonizacja – j.w. tylko z kafelkami planet
  • produkcja – każdą taką kostkę możemy położyć na jednej z naszych niewykorzystanych planet handlowych
  • handel/konsumpcja – każdą kostkę leżącą na naszych planetach handlowych możemy albo sprzedać – dostając za to tyle kredytów, ile wynosi kolor planety – albo skonsumować, dostając 1 punkt zwycięstwa (+1 jeśli wykorzystaliśmy do konsumpcji kostkę w kolorze planety i +1 jeśli kostka na planecie była w jej kolorze, więc jedna akcja może nam dać potencjalnie 3 punkty zwycięstwa).

Wszystkie niewykorzystane kostki trafiają z powrotem do kubeczka na kości, natomiast wykorzystane trafiają do populacji i musimy je wykupić kredytami. Tych zawsze będziemy mieli minimum jeden, ale na pozostałe musimy zapracować akcjami odkrywania lub konsumpcji. To fajny mechanizm równoważący, sprawiający, że nawet jak masz turę w której dużo zdziałasz, to kolejną lub nawet dwie często zużywasz na odbudowanie swoich możliwości.

Gra kończy się gdy wykupione zostaną wszystkie żetony punktów zwycięstwa z konsumpcji, lub gdy któryś z graczy zbuduje 12 kafelek (startujemy z 4). Dokańcza się wtedy akcje z danej tury i sumuje punkty z posiadanych kafelków oraz zrealizowanej konsumpcji.

Gra jest prosta, dynamiczna, ale angażująca. Podobnie jak pierwowzór, Race for the Galaxy, pozwala na zbudowanie całkiem ciekawej historii, wynikającej z tego jak wyglądała rozbudowa naszego imperium. Do tego całość, w zasadzie niezależnie od liczby graczy, rozgrywa się ledwie w jakieś 30-45 minut. Każdy wykonuje swoje akcje w dużej mierze niezależnie i równocześnie, czekamy tylko gdy ktoś decyduje na to jak przypisać swoje kości.

Niektórym może przeszkadzać umiarkowana interakcja (w zasadzie jedynym jej punktem, choć kluczowym jest analiza tego, jak inni gracze mogą chcieć zagrać – taki element blefu i push your luck w jednym), ale jak dla mnie nie była to duża wada. Gra  wydana jest bardzo ładnie, wszystko sprawia profesjonalne wrażenie. Ma tylko jedną realną wadę – cenę, która jest jednak trochę przesadzona jak na zawartość. Wiem, że dostajemy masę kostek, które mają swoje koszty produkcji. Tym niemniej, gra tego typu powinna w mojej ocenie kosztować nie więcej niż 120-130 zł, tymczasem ceny rynkowe bliższe są 180-200. To nieco za dużo, mimo mojej ogromnej sympatii do tytułu. Stad nieco niższa ocena niż bym wolał.

Moja ocena: 4/5 – jedyną wadą gry jest dysproporcjonalna cena. Gdyby była o 50 zł tańsza, polecałbym bez zastanowienia.

beatag

„Roll for the Galaxy” to gra z klimatem zupełnie dla mnie nie pociągającym. Rasy rozbudowujące kosmos? Zazwyczaj unikam takiej fabuły. Nie sposób jednak nie docenić atrakcyjnej mechaniki, dającej dużo różnorodnych możliwości, angażującej na tyle, by sprawnie i przyjemnie przejść przez rozgrywkę.

Nie ma tu zbyt dosadnej interakcji negatywnej, jest za to fajny element mechaniki, zmuszający do przewidzenia na jaką akcję postawi przeciwnik. Gdy zakładamy, że będzie prawdopodobnie sprzedawał, to nawet jeżeli sami też chcielibyśmy sprzedawać, to możemy zaplanować wykonanie innej akcji, tak żeby ugrać w turze jak najwięcej.

Szczęśliwie nie jest to długa gra, chociaż tłumaczenie zasad sugerowałoby coś innego.

Wykonanie gry jest bardzo atrakcyjne. Kolorowe kostki, porządne kafle, jasna symbolika, klimatyczna grafika – co prawda klimat nie mój, ale trzeba docenić, że jest.

Jednocześnie nie mogę nie wspomnieć, że Race for the Galaxy to gra, która dla mnie nie jest tą, na której rozgrywkę bym czekała, którą wybrałabym spośród tak wielu innych dostępnych tytułów. Jest coś takiego w tej grze, że natychmiast zapominam o niej i nie zajmuje ona zbyt dużo miejsca w mojej głowie i sercu. Po prostu nie mam do niej przekonania. Być może chodzi o niespecjalnie lubiany przeze mnie klimat, ale myślę, że nie tylko. Bo już nie raz nie lubiąc klimatu lubiłam grę. A tutaj chyba jest dla mnie trochę zbyt dużo suchego, niemalże matematycznego rozpracowywania kostek, w stosunku do nieokiełznania kosmosu. Ten klimat nie pasuje mi do tego rodzaju mechaniki. Irytuje też ta zasłonka, za którą trzeba potajemnie układać wyrzucone kości (zasłonka w kosmosie?), a także infantylne kubeczki, znane mi z dzieciństwa gdy grałam w kości.

Moja ocena: 3/5  (mechanika zasługuje pewnie na wyższą ocenę, natomiast, biorąc pod uwagę moją subiektywną ochotę grania w tę grę, nie mogę dać więcej)

podsumowanie

Ostateczna ocena: 3,5/5

Ilość graczy: 2-5

Przeciętny czas rozgrywki: Ok. 30-45 min

Cena: Ok. 180 zł.

Grę możesz kupić np. TUTAJ

Recenzja: Boże Igrzysko Magnaci
Recenzja: Francis Drake