Recenzja: Star Realms

arturg

Star Realms zaintrygował mnie jako deck-builder. Gry tego typu są zwykle ogromne i drogie, a tu dostawaliśmy coś mieszczącego się w większej kieszeni, podróżnego i dostępnego w bardzo przystępnej cenie, zarówno jeśli chodzi o „podstawkę” jak i o dodatkowe zestawy rozszerzające. Do tego grafika SF, która naprawdę może się podobać i dynamiczna rozgrywka… Zapowiadało się dobrze…

star

Gra jest dość klasycznym deck-builderem, z jedną charakterystyczną modyfikacją. Jak zwykle w DB, gracze zaczynają z talią bardzo słabych kart i stopniowo dokupują do niej lepsze karty (i ewentualnie usuwają słabe, by zwiększyć szanse na dobre rozdanie). W grze występują dwa zasoby, handel i walka. Za handel kupujemy nowe karty, za walkę zadajemy obrażenia przeciwnikowi i niszczymy jego stacje kosmiczne. Przegrywa ten, kto pierwszy straci początkowych 50 punktów życia (autorytetu).

Dwie rzeczy charakteryzujące SR to sojusze oraz zakres dostępnych kart. Sojusze polegają na tym, że karty należą do czterech głównych ugrupowań, a zagranie dwóch lub więcej kart z tego samego ugrupowania daje dodatkowe, bardzo potężne bonusy (np. standardowo karta zadaje 3 obrażenia, ale w sojuszu zadaje ich 8). Ugrupowania charakteryzują się dość prostymi cechami – Maszyny pozwalają na odrzucanie kart z talii, Bloby zadają naprawdę duże obrażenia, Federacja Handlowa pozwala się leczyć, a Imperium dobierać karty i zmniejszać ilość kart na ręku przeciwnika.

star5

Sojusze byłyby same w sobie ok, choć dają nieco zbyt dużą przewagę graczowi, który akurat miał szczęście w doborze kart. (Podobnie jak bazy, karty zostające w grze między turami i w niektórych wypadkach uniemożliwiające atakowanie gracza zanim nie zniszczy się ich dość dużą siłą…) Gorzej z samą kwestią doboru kart. Większość gier typu DB z góry daje graczom kilkanaście kart do kupienia w trakcie rozgrywki. SR zamiast tego daje zawsze możliwość nabycia jednej stałej karty (wartej 2 handlu), oraz pięciu losowo dobranych z talii, wartych od 1 do 8 handlu. Nowe karty pojawiają się dopiero po zakupieniu poprzednich.

I jest to, w połączeniu z pozostałymi mechanizmami, potwornie kiepskie rozwiązanie. Coś, co sprawia, że Star Realms nieco trudno nazwać mi jest grą (przynajmniej w wersji podstawowej). Gry sprowadzają się bowiem do celowego planowania i wyboru, a tego w SR praktycznie nie ma. Nie dość, że nie wiesz co wylosujesz w danej turze z talii i czy uruchomią Ci się sojusze, czy nie, to jeszcze nie możesz planować zakupu kart pod kątem stopniowego nabywania kolejnych… bo nie wiesz, czy jak dojdzie do Twojej tury, to w ogóle będziesz mógł nabyć coś sensownego. I nie dlatego, że popełniłeś jakieś konkretne błędy, tylko dlatego, że akurat dociągnęły się nie te karty, które mogłyby Ci pasować.

Pod tym względem Star Realms przypomina niestety ruletkę. Trudno tu mówić o realnej strategii czy nagradzaniu dobrych decyzji – poza skrajnie oczywistymi typu „jeśli masz odrzucić kartę, odrzuć jedną z podstawowych”. Nie ma tu realnej gry i sprawczości. A to boli.

star3

Szkoda, tym bardziej, że gra naprawdę może się podobać pod względem wykonania. Bardzo ładne, klimatyczne grafiki – taka klasyka SF, czy w zasadzie space opery, w dobrym znaczeniu tego słowa. Przyzwoitej jakości karty. Jedna rzecz do której można się przyczepić to punkty autorytetu – „układamy” je przy użyciu dwustronnych kart 10/20 i 1/5, czyli przy 39 punktach życia potrzebujemy 20, 10, 5 i czterech 1… Jest to mało wygodne, przydałoby się inne rozwiązanie (2 zestawy kart 0-9?)

Zastanawiałem się długo czemu konkretnie Star Realms nie zadziałało. Znam w końcu inne gry deck building z losowym doborem kart do nabycia, np. Ascension, ale tam nie czułem takiego totalnego „samograja”. Po długim namyśle, wydaje mi się, że składa się na to kilka czynników. Po pierwsze, różnice między tanimi, a drogimi kartami zwłaszcza stacjami kosmicznymi, są w SR tak ogromne, że jeśli stać nas na zakup drogiej, nie ma co myśleć. Po drugie, skrajna losowość tego, czy uda nam się akurat dobrać jakieś kombo, nawet z bardzo silnymi kartami w talii, czyni całą rozgrywkę po prostu skrajnie chaotyczną. Po trzecie, gdy już do kombinacji dochodzi, to jest ona często absurdalnie silna, nie jest niczym wyjątkowym zadanie 30+ obrażeń w ciągu rundy, a przeciwnik nie ma szans nic z tym zrobić. Potężne ataki nie są niczym złym, ale powinna być jakaś opcja ich ograniczenia. Tak jak w Nightfall, gdzie również możliwe są potężne kombinacje, ale wystawione silne karty muszą jeszcze „dożyć” do naszej tury oraz dzieje się to kosztem ograniczenia zakupu kolejnych kart.

Nie znaczy to, że jest to gra tragiczna. Można w nią sobie bezmyślnie „popykać”, niska cena i malutkie pudełko sprzyjają przenośności, karty mogą się naprawdę podobać. Tak naprawdę, gdyby nie cena, oceniłbym Star Realms pewnie niżej, ale jest na tyle przystępna, że jednak zyskuje nieco w moich oczach. Nie polecam, nie odradzam, ot, może sobie być.

Moja ocena: 3/5

beatag

Zazwyczaj lubię gry oparte o mechanikę deck building. Choć są dla mnie bardzo do siebie podobne to jednak mogę sobie wybrać jakieś swoje ulubione i mieć frajdę z ich rozgrywania.

Niestety nie mogę tego powiedzieć o Star Realms. Nie było niczego, co by mnie w tej grze urzekło.

Zacznę od tematyki. Kosmos, stacje i statki kosmiczne to nie jest mój ulubiony temat. Kwestia gustu i bardzo subiektywna sprawa, ale przecież recenzja z natury rzeczy jest subiektywna.

Graficznie gra jest w porządku, natomiast bardzo niewygodny jest system oznaczania ilości punktów za pomocą dwustronnych kart. Nie znoszę tego rozwiązania w grach, bo zwykle bywa tak, że trzeba przykładać wyjątkową uwagę do tego w jaki sposób kładzie się kartę i którą stronę widać. Lubię w tej roli zwykłe żetony.

star4

Całą zabawę psuje zbyt duża losowość, powodująca, że ot tak, przypadkowo, może trafić się graczowi takie kombo, które rozwali w drobny pył przeciwnika. I to nie dlatego, że gracz sobie na to zapracował podejmując skalkulowane ryzyko i korzystając z okazji, ale dlatego, że po prostu tak się akurat karty ułożyły. Można niespecjalnie rozumieć o co chodzi w rozgrywce, a i tak wygrać, bo miało się wybitne szczęście. Frustruje brak balansu (no chyba że akurat los łaskawie taki balans ześle), możliwości sensownego odrobienia strat i dość małe poczucie sprawczości.

Gra tworzy wrażenie niedotestowanej, bo wydawałoby się, że jednak twórcy dążą do tego, by nie było drobiazgów czyniących grę zniechęcającą, a tu takich jest trochę.

Nie jest to jakiś mega gniot, ale generalnie odradzam, w tej mechanice jest dużo naprawdę fajnych gier, a i za tę cenę znajdzie się coś fajniejszego.

star2

Moja ocena: 2/5

podsumowanie

Ostateczna ocena: 2.5/5

Ilość graczy: 2 (możliwa gra na więcej osób przy dokupieniu zestawów)

Przeciętny czas rozgrywki: Ok. 15-30 minut

Cena: Ok. 50 zł.

Grę możesz kupić np. TUTAJ

Zapisz

Recenzja: Blood Rage
Recenzja: Zombie Tsunami