Recenzja: Niezłe Ziółka
„Niezłe Ziółka” wzięło nas z zaskoczenia. Wydawało się, że będzie to jakaś prosta familijna „dobieranka”, bez większej głębi. Tymczasem okazało się, że to bardzo zwarta i solidna karcianka, zajmująca mało miejsca na półce, tania i dająca naprawdę sporo emocji.
Gra łączy mechaniki kolekcjonowania zestawów oraz push-your-luck. Celem jest zdobycie jak największej ilości punktów, poprzez zebranie zestawów ziół. Każdy z graczy punktuje za cztery różne typy zestawów – zioła tego samego typu, zioła różnych rodzajów, zestawy par różnych ziół oraz „wazon specjalny”. Za każdy rodzaj zestawu można zapunktować tylko raz, ale im więcej kart w zestawie, tym oczywiście lepiej. Co ważne, punktacja dzieje się na początku rundy, przed wyłożeniem nowych kart – to wtedy decydujemy, czy chcemy zapunktować, czy jeszcze nie.
Dopiero później dobieramy dwie karty. Przy pierwszej decydujemy, czy wyłożymy ją w „ogrodzie wspólnym” – gdzie każdy może ją później użyć do zapunktowania – czy w „ogrodzie prywatnym”, gdzie punktujemy tylko my. Drugą musimy odłożyć tam, gdzie nie odłożyliśmy pierwszej.
Z tego pozornie prostego zestawu reguł wychodzi bardzo fajna gra typu push-your-luck. Decyzje mamy w zasadzie dwie – „czy już zbieram karty, a jeśli tak to do którego zestawu” oraz „gdzie dołożę pierwszą odsłoniętą kartę”. To jednak wystarcza, by z napięciem wpatrywać się w przeciwnika i liczyć „czy już będzie zbierać, czy zdołam zebrać coś dla siebie?” Czy będziesz chciwy i spróbujesz dobić jeszcze kilka punktów, czy lepiej zadowolić się mniejszą ilością pewnych ORAZ utrudnić grę innym graczom? Proste reguły dające dużo wzajemnych zależności to coś, co w Niedzielnych Graczach zawsze lubimy :)
Jeśli chodzi o wykonanie, cóż, karcianka jak karcianka. Nie każdemu przypadnie do gustu styl graficzny, ale niektórzy na pewno go docenią. Plus za uroczy drobiazg – stylizację wnętrza pudełka na skrzynkę na kwiatki ;) No i za to, że gra jest wydana w przyzwoitej cenie i małym, poręcznym pudełku – idealnie pasuje by wziąć ją do kawiarni.
„Niezłe Zióka” zaskoczyła nas i to bardzo pozytywnie. Zdecydowanie polecam.
Moja ocena: 5/5
Totalne zaskoczenie. Naprawdę nie spodziewałam się wiele po grze o tytule „Niezłe ziółka”. Myślałam że to będzie nudna układanka dla rodziców grających z dziećmi. Poza tym tematyka – zioła? Heloł? Ale popełniłam tu ogromny błąd w myśleniu, bo powinnam była sobie przypomnieć jak bardzo spodobała mi się jakiś czas temu gra o szyciu koca, czyli Patchwork :)
Tymczasem po pierwszym rozegraniu „Niezłych ziółek” lekko mi opadła szczęka. Nie tyle z zachwytu, co z zaskoczenia, że to może być tak fajne i satysfakcjonujące. Już wtedy wiedziałam, że nie ocenię gry niżej niż na 4, bo działa tu zestaw elementów mechanik, który najbardziej lubię, czyli mało reguł, prostota, szybka rozgrywka, konieczność podejmowania ryzyka, element losowości i konieczność pogodzenia go z własną taktyką. Do tego, wbrew tematyce, czyli ziołom, dochodzi pewna doza emocji. Tak, tak, nawet szczypiorek i lawenda może dostarczyć wrażeń ;)
Po kolejnych rozgrywkach gra tylko zyskiwała w moich oczach, dlatego finalnie oceniam ją wyżej. Jest na tyle atrakcyjna, że po zakończeniu rozgrywki chce się grać znowu i znowu. Do tego mamy przystępną cenę, niewielki format – tak naprawdę w swojej kategorii ciężko mi znaleźć minusy „Niezłych ziółek”. Graliśmy zarówno we dwoje, jak i we 3 osoby. Nie mogę się doczekać sprawdzenia jej na 4 graczy.
Graficznie jak dla mnie jest OK. Normalne rysunki ziół, nie ma przesady idącej w baśniowość, czy nowoczesność. Karty standardowej jakości. Nie mam tu też niczego do zarzucenia.
Polecam, naprawdę fajna gra.
Moja ocena: 5/5
Ostateczna ocena: 5/5
Ilość graczy: 2-4
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 20-30, w zależności od liczby graczy
Cena: ok. 40 zł
Dziękujemy wydawnictwu Granna za przekazanie egzemplarza gry.