Uwaga – ten wpis zawierał będzie spojlery i to w ilości bardzo dużej! Jeśli zamierzasz grać w Pandemic Legacy, nie czytaj dalej!
Jeśli nie zamierzasz, to pierwszą część cyklu masz TUTAJ, a drugą TUTAJ.
Lipiec
Lipiec zaczęliśmy z nowego rodzaju misją – poszukiwaniami. Dochodzi w nich specjalna karta poszukiwań (może będzie ich więcej, na razie mamy jedną), z 12 ponumerowanymi polami, od 0 do 11. Na polu zerowym startuje żeton poszukiwań, na 6 żeton poszukiwanego. Jeśli postać przebywa w mieście zarażonym CoDA i posiadającym stację badawczą, może wykonać akcję i wydać karty w kolorze miasta (zwykle kolor CoDA, u nas niebieski, ale jeśli wirus „rozlał” się na inne miasta, to mogą to się okazać także inne karty), by przesunąć znacznik poszukiwań o jedno pole za każdą zagraną kartę. Jeśli w mieście jest kwarantanna, poruszamy żeton o dodatkowe pole. Jeśli zagrywamy kartę tego konkretnego miasta, jest warta 3 ruchy zamiast jednego. Trik polega na tym, że każda wyciągnięta karta epidemii odsuwa żeton poszukiwanego o jeden, a jeśli dotrze do 11, w tej grze nie da się zrealizować tego zadania. Pojawia się więc w grze dodatkowy „licznik zagłady”.
Mimo wszystko, misja ta okazała się zdumiewająco łatwa i zrealizowaliśmy ją w ciągu dwóch tur. Możliwe, że pomogły w tym dobre karty startowe. Dość szybko udało nam się również wyleczyć i zlikwidować czarną chorobę, a stosunkowo szybko również żółtą i czerwoną – choć za cenę epidemii w Johannesburgu, podbijającej to miasto do 3 poziomu zagrożenia.
Jako nagrody wzięliśmy specjalną umiejętność dla inżyniera budowlanego, „zbrojna eskorta”, pozwalającą mu zabijać jednego upiornego ilekroć wychodzi z miasta z upiornymi, oraz stałą bazę wojskową w Cennaju. Bonus za zrealizowanie misji pozwoli nam natomiast zbudować kolejną stałą bazę wojskową w dowolnym miejscu na planszy w kolejnej rozgrywce, co da nam w sumie 3 stałe stacje badawcze i 3 stałe bazy wojskowe oraz dobrze skomunikowany świat.
Sierpień
Kolejny poszukiwany specjalista, wirusolog. Tym razem trudniejszy – startuje z 8 pola, więc trzy epidemie i nam znika z gry. Co gorsza, można go szukać tylko w mieście z CoDa i co najmniej 2 poziomie zagrożenia, a takie mieliśmy jak dotąd tylko jedno na planszy – Essen. A, korzystając z bonusu z poprzedniej rozgrywki postawiliśmy bazę wojskową właśnie we wspomnianym Essen.
Do gry doszła nam też nowa postać, wirusolożka, ale nie była specjalnie atrakcyjna w grze. Pojawiła się też nowa akcja – postać może wziąć na klatę bliznę by zahamować epidemię. Straciliśmy za to możliwość realizacji misji p.t. „zlikwiduj jedną chorobę”.
Grę rozpoczeliśmy od szybkiego pościgu za wirusologiem, co nawet nam się udało, choć dla pewności podarłem jedną z kart specjalnych, blokujących epidemię. Później było już nieco gorzej – nieładna epidemia w Los Angeles, oraz dwie karty epidemii wyciągnięte pod rząd, co doprowadziło do epidemii w Londynie. Tym niemniej dzięki stałym bazom wojskowym błyskawicznie załatwiliśmy drugą misję, a potem – z pewnymi oporami – udało nam się też znaleźć lekarstwa na trzy choroby.
Były ze dwie bliskie sytuacje, ale koniec końców mamy już dobry patent na grę i na razie wychodzi ona sprawnie. Zastanawiamy się przy tym co robimy nie tak, bo niektóre opcje z gry – np. stawianie barykad – zupełnie do nas nie przemawiają. Może gdyby zmarła nam któraś z kluczowych postaci, jak inżynier czy logistyk, sytuacja uległaby zmianie? Może to kwestia tego, że udało nam się CoDA ograniczyć na tyle, że na razie nie stanowi jakiegoś wielkiego zagrożenia, a w innych sytuacjach mógłby spokojnie rozlać się na cały świat i robić nam kuku?
Wciąż gra się fajnie, ale wiele rzeczy wydaje się po prostu zbędnych dla nas. Jak np. nowy dodatek który dostaliśmy, czyli możliwość wysadzenia jakiegoś miasta atomówką (poziom paniki od razu 5, ale za to niemal pewność, że chorzy się tam nie pojawią więcej, bo drzemy kartę infekcji tego miasta). I tak, wzieliśmy to usprawnienie na koniec gry. Przykleiliśmy je na kartę Moskwy. Bo tak. Drugim usprawnieniem było uczynienie Sanitariusza żołnierzem, co pozwala mu podróżować miedzy bazami wojskowymi.
Zostało 4 miesiące, przy naszym obecnym tempie, 4 partie. Zobaczymy jak się to potoczy :)
Wrzesień
Wrzesień to kolejne poszukiwania, tym razem paranoicznego żołnierza, który głosi, że CoDA było stworzone celowo przez ludzi. W tym celu musimy (najlepiej postaciami z cechą żołnierz) wydawać niebieskie karty w upiornych miastach z bazą wojskową. Na tym etapie mieliśmy tylko jedno takie miasto, Essen, na tym więc się skupiliśmy.
Żołnierza odnaleźliśmy dość szybko, ale wysiłek do tego potrzebny (oraz wyjątkowo wredny rozkład kart, sprawiający, że wszyscy dostawaliśmy po dwie każdego koloru) sprawił, że sytuacja na świecie wyraźnie się pogorszyła. Nie przegraliśmy, ale byliśmy naprawdę na krawędzi, zaliczywszy siedem wybuchów zarazy (czerwona, w tym 3 poziom w Osace, oraz dużo żółtej w Ameryce Południowej). Grę skończyliśmy o jeden wybuch (i/lub 4 kostki żółtej choroby) od porażki – zdecydowanie najbliższa gra od samego początku. A i to było możliwe tylko dzięki podarciu trzeciej i ostatniej karty eksperymentalnej szczepionki.
Znalezienie żołnierza oznaczało dość przewidywalny i sztampowy zwrot fabularny – CoDA było tworzone przez tajną grupę wśród nas, organizacje paramilitarne tylko im pomagały w tym. W efekcie straciliśmy na stałe zdrajcę – inżyniera budowlanego (niewielka strata – czemu, o tym za chwilę), musieliśmy też podrzeć cel p.t. „zbuduj po bazie wojskowej w każdej części świata”. Zamiast tego w kolejnych grach mamy cel p.t. „zniszcz dwie bazy wojskowe” – do czego wymagana jest karta miasta w którym taka baza stoi. Co więcej, w każdej rozgrywce ma się pojawiać jedna nowa stała baza (o tym gdzie zdecyduje wyciągnięcie pierwszych kart rozprzestrzeniania chorób).
W nagrodę za zwycięstwo dostaliśmy dwa bonusy dla postaci – logistyk może teraz usuwać bazy używając dowolnej karty w kolorze terytorium z bazą, a specjalistka od kwarantanny może podejrzeć dwie karty infekcji na początku swojej tury.
Zostało nam jeszcze 3-6 gier (w tym tempie raczej 3). Przyznam, że trochę się zastanawiam co w tych grach się wydarzy, a dokładniej, czy będzie dla nas dość treści? Na razie idziemy przez grę jak burza, zbieramy też wszystkie niezbędne elementy finalnego leku na CoDA. Choć potrafię sobie wyobrazić graczy, którzy na tym etapie nie mają ani jednej z trzech możliwych dotychczas do zdobycia rzeczy, my mamy 3 z 4, a ostatnia dojdzie pewnie w kolejnej rozgrywce. Co nam zostanie wtedy? Zobaczymy.
Wrażenia do tej pory
Wciąż gra się miło. Jednocześnie zaczyna nieco doskwierać pewna sztampowość fabuły oraz ewidentny efekt kuli śnieżnej w grze. Jeśli graczom idzie łatwo i dobrze (jak nam), to kolejne partie nie stanowią wyjątkowego problemu. Jasne, mamy z 8 miast w mniejszym lub większym stanie paniki, ale poza dwiema 3-kami jest generalnie ok. CoDA zajęło tylko jedno nadwymiarowe pole, nie straciliśmy żadnej postaci (za wyjątkiem tej, którą musieliśmy stracić z przyczyn fabularnych), nawet blizn za wiele nie mamy. Przy kilku rozgrywkach, jakie pozostały do końca, zastanawiam się, czy gra zdoła czymś jeszcze faktycznie zaskoczyć?