„Zapraszamy do podziemi” to malutka, ale pełna werwy gra z gatunku „push your luck”. Gracze wcielają się w grupkę awanturników, siedzących w tawernie i przechwalających się który z nich jest bardziej odważny. Jak to sprawdzić? Deklarując czego jeszcze nie weźmie ze sobą do podziemi i do jak groźnych podziemi się wybiera!
Na początku gry wykładamy jednego z czterech poszukiwaczy przygód oraz jego ekwipunek. Są tam rzeczy podnoszące jego punkty życia, pozwalające automatycznie zabić określone potwory oraz kilka bardziej złożonych przedmiotów.
Następnie gracze po kolei pasują lub ciągną i zagrywają karty potworów. Pociągniętą kartę można wykorzystać na dwa sposoby – zagrać ją do podziemi (ktokolwiek zejdzie, będzie się z nią musiał zmierzyć), albo zagrać przed sobą, zabierając jednocześnie jeden z elementów wyposażenia bohatera. Ktokolwiek teraz zejdzie do podziemi, będzie to musiał zrobić bez zbroi, miecza albo pochodni…
Z każdym kolejnym dołożonym potworem i z każdym usuniętym przedmiotem, stawka rośnie. Podstawowe wyposażenie większości postaci gwarantuje im sukces niezależnie od kart wyłożonych do podziemia. Ale jeśli zabierzemy jeden element wyposażenia… albo pięć… to sytuacja robi się już bardzo ryzykowna. Zawsze też jest ta pokusa -teraz jest za łatwo, jak ktoś pójdzie to wygra… ale jakby tu dorzucić jeszcze jedną kartę…
A wtedy kolejni gracze pasują i sami musimy zejść do śmiertelnej pułapki, jaką sobie zgotowaliśmy…
Karty potworów mają siłę od 1 do 9, przy czym kart 1-5 są po dwie sztuki. Każdy potwór, który nie ginie automatycznie (np. młot zabija golemy) zabiera nam tyle punktów życia, ile wynosi jego siła. Jeśli odsłonimy ostatnią kartę potwora i wciąż zostanie nam choć 1 punkt życia, wygrywamy rundę. Dwie wygrane i wygrywamy grę. Jeśli stracimy całe życie, przegrywamy rundę. Dwie przegrane i odpadamy. Zwyciężyć można też po prostu będąc ostatnim, który trzyma się na nogach ;)
Ta prosta mechanika tworzy ogromną przestrzeń dla blefu i emocji. Gra jest niesamowicie intensywna, każde zagranie obserwuje się z dużym zaangażowaniem. Jak dla mnie, to idealny starter dla dłuższych rozgrywek. (Choć trafiłem na osoby, dla których ten poziom napięcia był aż za duży i gra nie przypadła im do gustu).
Gra wykonana jest bardzo ładnie, grafiki -coś między mangą i zachodnim komiksem – budują fajny klimacik. Jeśli dodamy do tego wyśmienitą cenę oraz malutkie pudełko, uzyskujemy jedną z moich ulubionych gier w ogóle. Bezdyskusyjna piątka.
Moja ocena: 5/5 – świetne emocje w świetnej cenie
„Zapraszamy do podziemi” to gra, której ideą przewodnią jest wywoływanie w graczach niepokoju :) Ładunek emocjonalny, jaki ze sobą niesie, jest ogromny. Jeżeli wolisz spokojniejsze klimaty i unikasz ryzyka – możesz czuć się nawet zbyt przytłoczony. W razie czego warto mieć przez cały czas na uwadze, że przecież to tylko gra :)
Niewątpliwą zaletą jest fakt, że jak na taką ilość emocji i – nie oszukujmy się – stresu, jest to gra krótka. Czyli nawet jeżeli podejmiemy naprawdę złe decyzje, albo inni gracze nie zachowają się tak, jakbyśmy przewidywali, w związku z czym przyjdzie nam ponieść sromotną klęskę – dramatu nie ma, bo za chwilę, w kolejnej turze, może uda nam się odkuć. A nawet jeżeli się nie uda i przegramy całą grę, to zawsze można zagrać od nowa :)
W przeciwieństwie do Artura nie jestem przekonana, czy to dobra gra na otwarcie. Ryzyko, emocje, blef – jest tego zbyt dużo i może trochę wyczerpywać. Raczej grałabym w „Zapraszamy do podziemi” na koniec wieczoru z grami, albo jako krótka i angażująca rozrywka w ciągu dnia, wtedy można zagrać na przykład więcej niż raz.
Gra jest bardzo „żwawa” i dynamiczna, aczkolwiek podczas naszych rozgrywek zdarzało mi się chwilowo zawiesić, bo akurat mocno rozkminiałam co mi się bardziej może opłacić zrobić. A wybory w przytłaczającej większości przypadków są potwornie trudne, bo powiązane z dużym ryzykiem i niepewnością.
Wizualnie gra „Zapraszamy do podziemi” nie jest dla mnie specjalnie atrakcyjna, ale też nie jest zła. Po prostu OK. Karty są zrozumiałe i przejrzyste, nie ma przeładowania, przekombinowania, czego nie znoszę. Jest prosto i klarownie. Zasady też są bardzo proste, jest ich mało i tłumaczenie zasad trwa minutę, a potem już można sobie fajnie grać. Ogromną zaletą gry jest cena i to ona, a dokładniej stosunek tego, co dostajemy, do ceny, w dużej mierze wpływa na ostateczną moją ocenę.
Moja ocena: 5/5 (gdyby były połówki dałabym 4,5)
Ostateczna ocena: 5/5
Ilość graczy: 2-4
Przeciętny czas rozgrywki: Ok. 15-30 w zależności od ilości graczy
Cena: Ok. 40 zł.