Open Space to gra z góry przeznaczona dla specyficznej grupy. Najlepiej sprawdzi się w środowisku młodych pracowników korpo, dla których same odwołania do codziennej pracy będą największą atrakcją rozgrywki.
Gracze wcielają się w zespół osób pracujących w korporacji. Celem każdego z nich jest uzyskanie awansu (zebranie 19 punktów kariery) przy jednoczesnym uniknięciu wypalenia zawodowego (zebrania 19 punktów stresu). Sęk w tym, że mechanika gry jest tak skonstruowana, że generalnie stres rośnie szybciej niż kariera, a obniżyć go niemal nie sposób. Rozwiązanie jest proste – podbić swoją karierę przez udane podkablowanie kumpli, którzy akurat się obijali i chcieli nieco stresu uniknąć. Oczywiście oni mogą zrobić nam to samo.
Każda tura gry symbolizuje tydzień czasu pracy i podzielona jest na pięć rund/dni. Pierwszego dnia gracze potajemnie wybierają jak w tym tygodniu będą pracować. Mogą się relaksować (Kariera +1, Stres +0), pracować (K +1, S+1) lub harować (K+2, S+3). Drugiego dnia gracz rozpoczynający może zagrać jedną ze swoich trzech kart specjalnych, pozwalających np. zredukować własny stres lub podbić stres innym graczom. Trzeciego dnia każdy z graczy ma szansę złożyć donos na innego, twierdząc że w tym tygodniu się relaksuje (na jednego gracza może paść maksymalnie jeden donos i nie można donosić na siebie). Udany donos to +2 K donoszącego i -1K +1S donoszonego. Nieudany to +1S donoszącego. Ostatnie dwie rundy to odsłonięcie swoich kart pracy, weryfikacja donosów i podliczenie punktów.
Cała rozgrywka jest nieco zbyt chaotyczna i losowa, by traktować grę poważnie, ale może stanowić całkiem miły otwieracz. Gra jest ewidentnie niezrównoważona pod względem przyjemności jaką daje: pierwsze tury są dość płaskie, a napięcie mocno rośnie dopiero gdy stres zaczyna nieubłaganie zbliżać się do bariery wypalenia. Im więcej graczy, tym większy poziom chaotyczności (tym dłużej trzeba czekać na zagranie swojej karty specjalnej), ale z drugiej strony na dwie osoby ta gra po prostu się nie sprawdza, jest zdecydowanie zbyt płaska i mało ekscytująca. Jak to ujęła jedna z osób z którymi grałem „Dwie osoby to startup, nie korporacja”. Dlatego uważam, że gra powinna być od razu sprzedawana jako 3+, a może nawet 4+. Jasne, da się grać na dwie osoby, tylko po prostu nie ma po co. Jednocześnie jednak przy grze na więcej osób pojawia się dodatkowy problem, bo to gra z opcją wykluczenia – „wypaleni” gracze wypadają z gry i mogą tylko siedzieć i czekać. Mało to fajny dla nich układ. To powiedziawszy, dla większej ilości graczy Open Space jest całkiem przyjemnym otwieraczem.
Tyle tylko, że… no cóż…
Porozmawiajmy trochę o wykonaniu: przy tej cenie gry, jest skandalicznie słabe. Gra wygląda jak prototyp, z pionkami zwiniętymi z „chińczyka” i kartonową planszą dodaną wyłącznie po to, by jakoś, na siłę, uzasadnić większe pudełko. Karty są brzydkie, ale ok, to do zniesienia jeszcze. Kwestia gustu, rozumiem, że grafiki miały być stylizowane na cliparty z prezentacji biurowych. No, przynajmniej mam nadzieję, że taki był zamiar, bo tak wyszło. Nie zmienia to faktu, że sześćdziesiąt złotych za to coś? No przepraszam bardzo! Niedawno recenzowaliśmy Nightfall, również wydany za 60 zł, gdzie pudełko wręcz pęka w szwach od zawartości! Za tą cenę kupisz sobie np. karciankę Ticket to Ride, deckbuildingowca Star Realms czy Letnisko!
Za połowę ceny Open Space byłby do przyjęcia i zasługiwała na solidne 3.5 w porywach 4. Za obecną z trudem przychodzi mi danie jej 3…
Moja ocena: 3/5 – a najchętniej dałbym 2.5, za stosunek ceny do jakości wydania.
Open Space to dość szybka gra mająca pokazywać realia pracy w korpo, może trochę z przymrużeniem oka. Grałam tylko w rozgrywkę dwuosobową. Było OK. To znaczy, że nie było źle, ale nic mnie też specjalnie nie porwało. Trochę zbyt miałka i jednowymiarowa rozgrywka, która bez emocji się zaczęła i bez emocji skończyła. Jednocześnie nie było w grze specjalnych minusów, które by mnie do niej szczególnie zniechęcały. Czasem nawet bywałam postawiona przed dylematami którą kartę zagrać, bo żadna nie dawała mi niczego dobrego.
Lubię gry, gdzie nie wiadomo co wybrać, ale wolę, gdy dzieje się to na korzyść graczy. Lubię wybierać spośród opcji, które są tak super, że naprawdę szkoda, że muszę wybrać tylko jedną. W Open Space częściej jednak musimy decydować się na coś, co jest negatywne, lub trochę mniej negatywne.
Zaletą gry jest czas trwania. Jest to o tyle ważne, że gracz, który doszedł do wypalenia, odpada z gry, przegrywa. Reszta graczy walczy o zwycięstwo. Normalnie tego typu gry, aby były grywalne, muszą być krótkie, po to, by gracz przegrany nie siedział bez sensu i się nie nudził. Tutaj ta kwestia jest OK.
Karty nie są graficznie w moim stylu, ale informacje na nich zawarte są jasne i przejrzyste. Gorzej, że trochę niewygodnie się gra z kartami różnych typów, z których część jest zakryta, część odkryta, inne (karty donosu) się kładzie na kartach przeciwników, potem zabiera… Trzeba ogarniać karty, które pełnią różne role. Nie ma ich wiele, ale o ile pierwotnie wydaje się, że każdemu graczowi potrzeba mało miejsca na stole na jego karty, to potem okazuje się, że chcąc dobrze wszystko ogarniać jednak potrzeba go więcej.
Gra zupełnie średnia, mówiąc najkrócej.
Moja ocena: 3/5
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Ostateczna ocena: 3/5
Ilość graczy: 2-7
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 20-50 minut, w zależności od liczby graczy
Cena: ok. 50-60 zł