Fasolki (Bohnanza) to imprezowa gra karciana, która w rodzinnych Niemczech stała się wielkim hitem, sprzedając ponad 600 tysięcy egzemplarzy. Każdy z graczy próbuje zebrać plon różnego rodzaju fasolek i sprzedać je z zyskiem. Problem w tym, że żeby cokolwiek zarobić, trzeba mieć określoną ilość zasadzonych fasolek danego rodzaju. Jeśli zbierze się je przedwcześnie, nie dostanie się ani grosza. Jednocześnie każdy z graczy ma ściśle ograniczone miejsce na zasiew, a nowe fasolki zawsze trzeba zasiać – choćby kosztem pozbycia się dotychczasowych ze stratą. Zmusza to do dużej interakcji między graczami, prób korzystnej wymiany fasolek, albo wręcz wciśnięcia ich innym graczom za darmo, byle tylko nie musieć przedwcześnie zbierać obiecującego plonu.
Gra się… ok. W sumie brak mi lepszego terminu na to. Jest interakcja, jest myślenie, ale jakoś tak nie ma niczego, co skłaniałoby do tego, by sięgnąć po nią ponownie. Próbowaliśmy ją w różnych towarzystwach i jakoś tak po prostu nie chwyciła.
Grafika przyjemno-humorystyczna, ale też bez rewelacji.
Moja ocena: 3/5
Fasolki (Bohnanza) to dla mnie spore rozczarowanie. Gra zbierająca tyle zachwytów – a dla mnie ledwie średnia. W ogóle niczym nie zachęcająca do tego, by grać w nią ponownie. W dodatku jak na taką szybką, imprezową grę, zasady są zbyt zawiłe, by móc je łatwo i szybko wyjaśnić znajomym i od razu zacząć grać. Samo wyjaśnianie zasad jest na tyle męczące, nużące i zniechęcające, że sama rozgrywka już później niewiele daje radości.
Fajnym elementem mechaniki są interakcje między graczami. Nawet może być zabawnie. Ale najczęściej jest męcząco. Gra broni się pod względem graficznym, jest kolorowa, wesoła i z humorem. Ma też małe, poręczne pudełko, pasujące do każdej wakacyjnej walizki. Jednak to za mało, żeby chcieć w nią grać.
Moja ocena: 3/5 – słaba trójka.
Ostateczna ocena: 3/5
Ilość graczy: 3 – 5
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 45 min.
Cena: ok. 40 zł