Wspominałam o tej grze niedawno, przy okazji spotkania z Reinerem Knizią – jej autorem.
„Przez pustynię”, jak sama nazwa mówi, osadzona jest w klimacie karawan podążających przez pustynię poszukując źródeł wody. Celem gry jest zdobycie jak największej ilości punktów. Punkty zdobywamy dołączając wielbłądy w określonych kolorach do naszych karawan w taki sposób, by zająć jak największą część pustyni i zawładnąć jak największą ilością oaz. Zasady są bardzo proste i po jednorazowym ich wytłumaczeniu można już zacząć grać, bez potrzeby ciągłego zaglądania do instrukcji.
Lubię czasami zagrać w tę grę, jako odskocznię od najczęściej rozgrywanych tytułów. Nie jest to jednak gra, w którą chciałoby się grać raz za razem, ale jako pewna odmiana raz na jakiś czas sprawdza się przyzwoicie.
Graliśmy w „Przez pustynię” zarówno we dwoje, jak i w więcej osób. Przy dwóch osobach w miarę da się ogarnąć planszę i własne karawany. Przy większej ilości na planszy dzieją się cuda-wianki, jest milion różnokolorowych wielbłądów podążających w różnych kierunkach i wszystko się miesza i plącze. Może to być męczące, chociaż grać się da.
Wadą gry jest brak emocji podczas rozgrywki. Gra po prostu jest nudnawa. Z rodzaju tych, przy których siedzi się w milczeniu, będąc pogrążonym w rozważaniach :) Może też przeszkadzać trochę „dziwna” kolorystyka. Wielbłądy są pastelowe, w kolorach bladego różu, fioletu, seledynu, żółci, itp. Taka plątanina jasnych kolorów. Spokojnie można dostać oczopląsu :)
Gra powinna spodobać się początkującym graczom, ale bardziej zaawansowani też mogą znaleźć w niej coś dla siebie. Gra raczej dla miłośników strategii, do których ja niespecjalnie należę, choć lubię czasem zrobić sobie wyjątek.
Moja ocena: 4/5 – gdybyśmy dawali połówki dałabym 3,5. Ale zdecydowałam się dać 4, ponieważ 3 dawałam o wiele słabszym grom.
Przez Pustynie jest grą, którą rzadko kiedy chce mi się rozkładać, ale gdy już zaczniemy grać, to gra się bardzo przyjemnie. Proste zasady i mnogość wyboru sprawiają, że tura jest zawsze za krótka, bo na raz chce się zrobić dużo więcej rzeczy, niz ma się możliwości.
Gra daje sporo opcji do interakcji negatywnej – blokowania możliwych ruchów konkurencji i zabezpieczania sobie dostępu do punktowanych obszarów planszy. Wymóg pełnego otoczenia fragmentu pustyni by móc wliczyć go do swojej posiadłości tworzy naprawdę wiele okazji do intensywnych bojów o terytorium. A przecież równolegle prowadzimy taką grę nie w jednym, ale aż w pięciu miejscach na planszy, dodatkowo ścigając się z rywalami o tytuł posiadacza najdłuższej karawany w każdym z kolorów i dostęp do życiodajnych oaz. Wiele możliwości punktowania jest ogromną zaletą tej gry i sprawia, że w trakcie rozgrywki można przyjąć naprawdę odmienne strategie. Tym bardziej, że koniec gry może zostać zainicjowany przez dowolnego z graczy „domykającego” którąś z pięciu pól wielbłądów, zawsze pozostaje więc rozważanie „walczyć dalej, czy spocząć na laurach, blokując ambicje przeciwników?
To wszystko daje dużo sastysfakcji. Dlatego sądzę, że gdy przy najbliższej okazji sprawimy sobie nieco woreczków na elementy gier i posegregujemy elemeny z „Przez Pustynię” do łatwego rozstawiania, zdecydowanie częściej będziemy sięgali po ten tytuł. Choć, z drugiej strony, doceniłbym nową edycję, z ładniejszymi (może drewnianymi?) figurkami, obecny plastik jest strasznie tandetny…
Moja ocena: 4/5
Ostateczna ocena: 4/5
Ilość graczy: 2-5
Przeciętny czas rozgrywki: ok. 50-60 min.
Cena: ok. 90 zł
Grę możesz kupić np. tutaj.